Fiesta postrzegana jest jako auto typowo babskie. Takim opiniom przysłużyła się bez wątpienia kolorystyka w jakiej dostępne były dotychczas Fiesty – pastele, fiolety. Aż tu nagle na rynku pojawił się Ford Fiesta 1.0 EcoBoost Black Edition – mocny, męski typ.
Sylwetka trzydrzwiowej Fiesty nadal jest bardzo nowoczesna i zwłaszcza w wersji Black Edition wzbudza zainteresowanie kierowców. Wzrok przyciąga zwłaszcza agresywna, usportowiona sylwetka, a w połączeniu z silnikiem 1.0 EcoBoost Fiesta staje się idealnym kompanem faceta – stylowa, mocna i podrasowana.
Czarny lakier z czerwonymi elementami prezentuje się naprawę imponująco. Fiesta mówi sama za siebie – jestem charakterystyczna, niepowtarzalna, elegancka i bardzo śmiała. Czerwone akcenty na dachu, lustrach i wokół potężnego grilla zapowiadają ekscytującą przygodę…
Ale zacznę od tego co pod maską. Silnik o pojemności 1,0 l osiąga moc 140 KM przy 5700 obr/min. Ta mała skorupka bez problemu osiągnie prędkość 200 km/h, chociaż Fiesta nie rozpędza się w imponującym tempie, bo setkę osiąga w dziewięć sekund. Katalogowe spalanie 5,6 l/100 km to – przy wykorzystaniu możliwości tego auta – nieco obniżona wartości, ale to nic, bo frajda z jazdy jest bezcenna. Zapominając o ekonomicznej jeździ, acz z włączoną funkcją Active City Stop – Fiesta spali w mieście ok. 7,5 l/100 km.
Wnętrze – po fordowsku. Na kokpicie dzieje się dużo – dużo przycisków, pokręteł, jak dla mnie trochę za dużo stylów, kolorów i form. Ale Fiesta przez to jest charakterystyczna dla marki i odwzorowuje jej styl. Jak zwykle, aby poznać oswoić wszystkie funkcje, aby ich użytkowanie było intuicyjne, trzeba odbyć kilka dłuższych spotkań.
Na szczęście owe spotkania – szczególnie w ruchu – są bardzo przyjemne. Fiesta to mały wariat, który szaleje w miejskim gąszczu. Dynamiczny silnik umożliwia wykonywanie ekstremalnych manewrów, nawet tych, do których zmuszają nas inni kierowcy, rowerzyści czy piesi. To bardzo ważne – pewność, że auto nie zawiedzie nas w nietypowych sytuacjach na drodze, że umożliwi wybrnięcie z opałów. Ford Fiesta 1.0 EcoBoost bez wątpienia taką pewność daje.
Ale przyjemności dostarczają także inne cechy auta, jak brzmienie choćby silnika – niejednego może zmylić ten warkot. Zawieszenie auta jest twarde, co dodatkowo potęguje sportowe wrażenia podczas jazdy.
Nie bez znaczenia jest również wnętrze – także utrzymane w sportowym stylu. Głębokie, dobrze trzymające sylwetkę fotele, wygodnie umieszczony drążek skrzyni biegów i optymalnie regulowana kierownica – całość sprawia, że Fiesta staje się fantastycznym autem zarówno dla szalonego małolata, faceta, który chce przypomnieć sobie młodość i wyruszyć na imprezę na sopockie mole, ale też też dla babki, która nie boi się prędkości i czyhających za rogiem policjantów z radarami.
Bez wątpienia jest to auto dla singli lub tych, których stać na posiadanie kilku samochodów. Cotygodniowe zakupy domowe przewieziemy bez problemu, ale już wycieczka z rodziną za miasto może być nieco utrudniona, o wakacjach z walizami nie mówiąc. Ale to nie ten kierunek, nie ten charakter auta. Ford Fiesta Black Edition nie jest dla każdego i to jest jego atutem. Niezmiennie pozostanie bowiem perełką na naszych drogach.
A ile przyjdzie nam zapłacić za tę przyjemność? Wyjściowo Black Edition kosztuje nieco ponad 62 000 zł brutto. To niemało. Ale wszak prawdziwe przyjemności są w życiu bezcenne…
fot. Tomasz Lemański
Ciekawy artykuł ale nie wiem czy do końca własnie tak jest jak uważa autor.
Świetne połączenie kolorów, robi wrażenie sportowe autko. A jakie parametry. Cudo.