Historyczny polski jacht Copernicus weźmie udział w rejsie legend Volvo Ocean Race, który wystartuje 21 czerwca 2018 r. ze Szwecji. Do załogi dołączy Bronisław Tarnacki, który w 1973 roku startował na tej łodzi w regatach Withbread Round the World.
Już 21 czerwca polski jacht Copernicus wystartuje z Goeteborga do Hagi w rejsie legend Volvo Ocean Race. W załodze znajdzie się Bronisław Tarnacki, który w 1973 roku startował na tej łodzi w regatach Withbread Round the World, przejętych później przez Volvo. Volvo Car Poland jest głównym sponsorem tego rejsu, który przynosi chlubę całemu polskiemu żeglarstwu.
Copernicus to jedyny polski jacht startujący w rejsie legend Volvo Ocean Race
Załoga zza żelaznej kurtyny
Dziś wystawienie teamu w ramach regat Volvo Ocean Race to koszt kilkunastu milionów Euro. Po zdobyciu takiej kwoty, sponsorzy muszą się zmierzyć ze skompletowaniem załogi, która składa się m.in. z byłych mistrzów olimpijskich, czy uczestników Pucharu Ameryki. Najłatwiej jest z łodzią, bo wszystkie jachty startujące w Volvo Ocean Race są jednakowe dla wszystkich ekip i powstają w jednej stoczni, według jednego projektu. Koszt budowy i wyposażenia jednostki pochłania około 30-40% wielomilionowego budżetu każdej z drużyn.
W 1973 roku ruszyły pierwsze załogowe regaty wokół globu. Na starcie zameldowały się wówczas dwie polskie jednostki: Otago i Copernicus. Dla żeglarzy ze „świata zachodniego” byli to przybysze z nieznanych krain. Bez markowych ubrań, ze skromnym sprzętem, na jednostkach, których osiągi odstawały od ówczesnych, czołowych jednostek. Poziom trudności regat był tak wysoki, że wiele załóg od początku planowało udział tylko w wybranych etapach, bez zamiaru ukończenia całego rejsu. Polacy mieli zamiar popłynąć od początku do końca. Nie zdawali sobie sprawy, że biorą udział w historycznym wydarzeniu, które stało się kamieniem milowym współczesnego żeglarstwa załogowego.
– Dla nas był to ważny rejs, ale nie jedyny. Mieliśmy zaplanowane już kolejne starty w innych imprezach. Nie myśleliśmy o tym, aby spisywać nasze wspomnienia, czy dokładnie dokumentować rejs. Każdy z nas był wówczas aktywnym żeglarzem. Dopiero dziś widzimy, że był to najważniejszy start naszego życia. Wtedy nie mieliśmy o tym pojęcia – wspomina Bronisław Tarnacki, który opłynął na Copernicusie kulę ziemską pokonując 27 000 mil morskich.
Dżentelmeńska rywalizacja, czyli drewno zamiast włókna węglowego
W Volvo Ocean Race liczy się każdy ułamek sekundy, co widać w ograniczeniach wagowych dotyczących tego, co załoga zabiera na pokład. Liofilizowana żywność ma smak i konsystencję zeschłej gąbki, którą zalewa się wodą z odsalarki. Na krótszych odcinkach załoga w ogóle nie śpi, na dłuższych zawodnicy śpią w trybie zmianowym po kilka godzin, najczęściej kładąc się w mokrym kombinezonie. Dzisiejsze łodzie osiągają dobowe prędkości znacznie przekraczające 20 węzłów. Wykonany z drewna Copernicus osiągał maksymalnie 10,5 węzła. Był obładowany wszystkimi możliwymi zapasami, w tym setkami litrów wody pitnej, konserwami i żywnością w swojej naturalnej postaci. Na jednym ze zdjęć z rejsu 1973/1974 widać, jak załoga pożywia się serem pleśniowym. Raz doszło też do wyczerpania zapasów wody pitnej. Sponsor imprezy zadbał o to, aby załogi miały zapas napoju, w którego produkcji się specjalizował. Przez kilka dni na pokładzie spożywano wyłącznie napój chmielowy…
S/Y Copernicus – łódź pod opieką Opatrzności
Wielu żeglarzy głęboko wierzy, że określone łodzie mają szczęście, a inne nie. Copernicus bez wątpienia należy, tak jak niegdyś okręt Batory, do jednostek którym nigdy nie brakowało opatrznościowej opieki. Do najbardziej dramatycznego wydarzenia na jego pokładzie doszło podczas odcinka na Oceanie Indyjskim, gdy wachtę pełnił Ryszard Mackiewicz. Zgodnie z procedurą, żeglarze podczas złej pogody asekurowali się dwoma lajflinami, które w razie zmycia zawodnika przez falę, pomagały wciągnąć go z powrotem na pokład. Bez tego szanse odnalezienia pojedynczej osoby, nie mówiąc o jej ocaleniu, były bliskie zeru. Tego dnia Mackiewicz postanowił przypiąć się trzema linami. Nigdy wcześniej tego nie robił. Gdy z pokładu zmyła go potężna fala, jej energia była tak duża, że dwie z trzech lin pękły. Wystraszonego żeglarza wciągnięto na pokład dzięki tej jednej, ocalałej linie. Nie wszyscy na innych łodziach mieli tyle szczęścia. Podczas odcinka z Kapsztadu do Sydney zginęło łącznie trzech zawodników innych załóg.
Copernicus miał więcej szczęścia niż Otago. Ta druga polska jednostka zatonęła jeszcze w latach 70. XX wieku, po ukończeniu Withbread Round the World. Losy tamtej załogi są lepiej udokumentowane, gdyż biorąca udział w regatach Iwona Pieńkawa spisała swoje przygody w książce „Latająca Ryba”. Iwona zginęła w wypadku samochodowym. Jej krótki biogram i wspomnienie o niej dostępne jest na stronie https://www.volvooceanrace.com/en/news/9417_10-youngsters-who-made-a-big-impact-in-the-Race.html.
Ciąg dalszy żeglarskiej historii
Już jutro, 11 czerwca 2018 r., Copernicus opuści Trójmiasto i popłynie do Goeteborga, gdzie ulokowana jest baza startowa do ostatniego etapu Volvo Ocean Race. Tam, 21 czerwca, trzy kwadranse przed nowymi łodziami, rozpoczną rejs starsze łodzie, które ścigały się w Withbread Round the World oraz w Volvo Ocean Race. Ceremonia zakończenia regat będzie miała miejsce 30 czerwca w Hadze. Copernicusa będzie można podziwiać także w Polsce, podczas Volvo Gdynia Sailing Days. Jego rejs zaplanowano na 14 lipca.
Pozostali partnerzy: Oprócz Volvo Car Poland rejs wspierają także firmy Akzo Nobel, Lotos i Roca, a także Program Niepodległa oraz Polski Związek Żeglarski.
źródło: VOLVO
Szacunek dla twardzieli. Wiatru w żagle panowie.