Nowe auto – pięciodrzwiowe, z ogromnym bagażnikiem, z przestronnym wnętrzem, a do tego ekonomicznej i w miarę mocne – za 40 000 zł? Niemożliwe? Możliwe. I jak najbardziej realne. W cenie 40 000 zł otrzymamy sedana z wolnossącym silnikiem benzynowym 1.2 PureTech 82, który spala średnio ok. 7 l/100 km w mieście, pomieści pięć rosłych osób i minimum pięć dużych walizek, a do tego prezentuje się bardzo dobrze.
Ta krótka charakterystyka to zaproszenie do Citroena C-Elysee – auta, które ceną i jakością bije na głowę konkurentów ze swojego segmentu. Ci którzy zastanawiają się bowiem nad kupnem nowego samochodu rodzinnego, zwykle liczą się w wydatkiem rzędu 50-60 tys. złotych. A to proszę. Jest alternatywa. Auto co prawda skromniejsze, ale za to nowe, w ceni niższej niż rynkowi konkurencji.
Większość pewnie zapyta, gdzie jest wobec tego haczyk? Odpowiedź brzmi: nie ma. Nowego Citroena możemy kupić za 40 tys. zł.
Uczciwie trzeba przyzna, że C-Elysee w tej cenie jest dużo skromniejszy, niż auta za 60 tys. zł. Jakość użytych materiałów istotnie wskazuje na oszczędności – we wnętrzu jest dużo twardych plastików, nie znajdziemy ani wielkiego ekranu do nawigacji czy radia, ani bogato wyposażonej w funkcje kierownicy, jednak to nie zawsze jest najważniejsze. Biorąc bowiem przykładowo pod uwagę fakt, że jest to auto rodzinne, w którym podróżować będą dzieci – jedzące, pijące, bawiące się podczas jazdy – niezliczone plamy czy rozdarcia nie będą nas przerażały.
Tymczasem stylistyka nadwozia wcale nie wskazuje na cięcie kosztów. C-Elysee ma zgrabną sylwetkę, ciekawie poprowadzone linie boczne, zarysowaną na styl sportowy deskę i ładnie wykończoną klapę bagażnika. Projektanci postawili na dynamizm i elegancję.
Wnętrze w najtańszej wersji jest ciemne, ale szarość i czerń szczęście zdobią błyszczące elementy na desce rozdzielczej i drobne elementy wykończenia, m.in. panelu poprowadzonego wzdłuż deski rozdzielczej, drążka zmiany biegów, czy klamek. Oczywiście możemy w opcji wybrać wnętrze jasne, którego jestem zwolennikiem, a które prezentuje się bardzo dobrze (co widać na zdjęciu wyżej).
Ale co tam kolorystyka, jeśli mamy taką przestrzeń. Każdy pasaż C-Elysee był pod wrażeniem ogromu miejsca, jaki miał przed i nad sobą. To ogromny atut Francuza – zarówno kierowca, jak również pasażerowie (także w komplecie) mogą cieszyć się dużą swobodą ruchów, mając przy tym miejsce na drobiazgi.
Od razu dodam, że siedzenia przednia i tylna kanapa są bardzo wygodne – twarda, ale podróżuje się na nich komfortowo.
Pod tylko klapą kryje się wielki bagażnik – mieści 506 litrów. Dodatkowo, pod podłogą bagażnika jest schowek o pojemności 20 litrów. Dostęp do bagażnika nieco utrudnia wysoki próg i aż się prosi, aby można było powiększyć go o przestrzeń nad tylną kanapą. Ale taki już jest urok sedana. Oczywiście tylne siedzenia możemy złożyć, dzięki czemu przewieziemy długie gabaryty.
4 tys. zł więcej i większa moc
Ledwie 4 tys. zł należy dołożyć do wersji z silnikiem 1.6 VTi 115. Co otrzymamy wówczas?
Bezpieczną jazdę – to po pierwsze. Pewność prowadzenia – owszem, tak. Dreszcz emocji podczas wyprzedzania – nie do końca, bo aby wyciągnąć większą moc, należy mocno zredukować biegi i wejść na wysokie obroty. Przyjemność prowadzenia – o tak. Mimo drobnych niedociągnięć – podczas pierwszej jazdy auto sprawiało wrażenie ociężałego – auto prowadzi się bardzo dobrze. Spokojnie, bez ścigania się osiągniemy prędkość 180 km/h.
fot. citroen-media.pl