Nissan Micra przeszedł największą zmianę, jaka miała miejsce na rynku motoryzacyjnym. Żadne inne auto nie przeszło takiej metamorfozy. Efekt – piorunujący. Nowa Micra – już w zasadzie nie taka nowa, bo premierę miała w 2016 roku – wygląda świetnie i równie fajnie jeździ.
Ale to na wyglądzie Micry należy się skoncentrować. Ze spłaszczonej żaby przeistoczyła się w ślicznego motyla. Teraz Micra jest super stylowa i designerska.
Pierwsze wrażenie. W oczy rzucają się przetłoczenia na karoserii, widoczne szczególnie z tyłu. Te łamania skojarzyły mi się z japońskim origami – wyraźne, ostre, ale jednocześnie subtelne i eleganckie. Tylne lampy pasują kształtem idealnie – asymetryczny kształt też nawiązuje do japońskiej sztuki.
Mimo że o stylistyce nadwozia Micry można mówić bardzo dużo, nie można nie wspomnieć o jeździe. Testowana Micra przeszła szkołę przetrwania w miejskiej dżungli. Mimo wakacji pojeździła w korkach, przeciskała się na zatłoczonych parkingach, a także ścigała się na światłach z większymi kolegami. Efekt – wszystko zagrało; nie było się do czego przyczepić. Wolnossący, trzycylindrowy silnik 1,0 o mocy 71 KM z pięciobiegową manualną skrzynią w mieście sprawdził się doskonale. Fakt, Micra wyrywała się mocno jak trzymaliśmy ją na obrotach, za czym idzie charakterystyczne wycie. Miłośnicy Japończyków to jednak lubią najbardziej.
A zatem powyżej 3000 obrotów auto jest dynamiczne, szybkie i sprawnie porusza się po mieście. Spalanie jest przy tym faktycznie niewielkie. Może nie udało mi się osiągnąć katalogowych 5,9 l/100 km (ale też mówiąc szczerze przesadnie się nie starałam), ale bez problemu utrzymałam 6,5 l/100 km.
Micra to typowy mały mieszczuch. Można by zatem przypuszczać, że wnętrze będzie niewielkie. Nic bardziej mylnego, w nowej Micrze jest naprawdę dużo przestrzeni. Cztery osoby mogą podróżować komfortowo – dużo wygodniej niż w niejednym aucie klasy średniej.
Z przodu nie ma nawet mowy o ścisku – jest dużo miejsca równo na nogi, ponad głową, jak też po bokach. W niejednym kompakcie będąc kierowcą łokciem trącałam siedzącego obok pasażera. To samo na tylnej kanapie.
Bardzo spodobała mi się deska rozdzielcza. Połączenie kolorów i materiałów, minimalistyczny dobór pokręteł sprawiają, że panuje porządek w harmonii z ergonomią.
Zaskoczeniem dla wielu będzie bagażnik. Wyjściowo do Micry spakujemy do dachu 360 litrów. Ale jak zajdzie potrzeba większego transportu, przestrzeń ładunkową powiększymy do 1004 litrów. Długość maksymalna przestrzeni bagażowej wynosi 72 cm, a szerokość nieco ponad 100 cm. To super wynik jak na takiego malucha.
Projektanci pomyśleli o wielu schowkach i zakamarkach. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić – jest mała kieszonka w drzwiach, duża przegroda między fotelami, miejsce na telefon i wiele innych praktycznych przegród.
Jak na mieszczucha, Micra ma super wygodne, duże fotele – dobrze trzymają ciało i są odpowiednio twarde. Tak samo tylna kanapa – w wielu autach bywa niewygodna. W Micrze moi pasażerowie docenili komfort podróżowania z tyłu – szczególnie przestrzeń i wielkość siedziska.
Ponadto, podczas jazdy po szutrach nie trzęsło, ani nie hałasowało – tym samym Micra pobiła SUV-a i miejskiego sedana.
Podsumowując, Nowa Micra to świetne auto szczególnie do miasta. Ekonomiczna, zwinna i zwrotna, pakowna i elastyczna.